niedziela, 22 września 2013

Rozdział 1

- Elena! Jeśli zaraz nie wyjdziesz z domu, spóźnisz się do szkoły - usłyszałam Jennę. Spojrzałam na zegarek: 8.19. Zajęcia zaczynają się o 9, ale muszę się jeszcze ubrać i dojść do szkoły. Sturlałam się z łóżka i stanęłam przed szafą. W co ja mam się ubrać?! Po piętnastu minutach wybrałam to. Zeszłam na dół i chwyciłam tosta.
- Wychodzę!
- A śniadanie?
Pomachałam cioci tostem przed nosem i wybiegłam na powietrze. Stęskniłam się za tym miasteczkiem. Za zapachem kwiatów, znajomymi twarzami, ciasnymi bocznymi uliczkami i tym klimatem tajemniczości, który ogarniał Mistic Falls po zmroku. W Paryżu wszyscy się gdzieś śpieszyli, a tu życie płynęło wolniej. Po drodze poszłam jeszcze na cmentarz odwiedzić rodziców. Usiadłam na trawie i zaczęłam myśleć o przeszłości... Wciąż nie rozumiałam dlaczego ja żyję, a oni nie. Jak w ogóle wydostałam się z samochodu?
- Tu jesteś! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam dwie dziewczyny: blondynkę o nieskazitelnie białej cerze i brunetkę o promiennym uśmiechu.

- Bonnie! Caroline! Nawet nie wiecie, jak się za wami stęskniłam!
- My za tobą też!
Przez całą drogę do szkoły opowiadałyśmy na zmianę o wakacjach. Caroline miała oczywiście najwięcej do powiedzenia. Mówiła o wycieczce na Karaiby i o planowanych imprezach.
- Myślałam, żeby rok rozpocząć od imprezy pod tytułem Rock your life. Nawiązywałaby do lat 50. Myślicie, że to dobry pomysł?
- Jasne - gdybyśmy zaprzeczyły, byłybyśmy martwe. Po chwili byłyśmy już pod szkołą. Oczywiście spóźnione. Pobiegłyśmy do klasy, w której mamy lekcje. 
- Tunner nas zabije - szepnęła Bonnie tuż przed wejściem do sali historycznej. Otworzyłam drzwi, ale zamiast nauczyciela, którego nienawidziłyśmy zobaczyłyśmy przystojnego faceta w średnim wieku.
- Przepraszamy za spóźnienie - powiedziałyśmy razem, wzięłyśmy podręczniki z biurka i zajęłyśmy wolne miejsca. 
- Nic nie szkodzi. Jak już mówiłem nazywam się Alaric Saltzman i jestem nowym nauczycielem historii. Pan Tunner oddał się w stu procentach drużynie - uśmiechnął się. W ogóle nie przypomina poprzedniego belfra. Jest miły i otwarty, ale z drugiej strony dopiero go poznaliśmy. Przez całą lekcję mówił o sobie i o tym, czego się będziemy uczyć. Kazał też nam coś o sobie powiedzieć. Po 45 minutach wyszliśmy na przerwę. Caroline zagoniła mnie i Bonnie do rozdawania ulotek zapraszających na imprezę. Od dzisiaj zaczynamy przygotowania. Kolejne lekcje były nudne, jak zawsze. W końcu nadeszła przerwa na lunch, a potem jeszcze tylko biologia i trening cheerleaderek. Tak, jestem jedną z nich. Moja mama była i ja też jestem. Mam wrażenie, ze to jest częścią mnie i dzięki temu mogę być bliżej niej. Poszłyśmy do stołówki, ale ograniczyłyśmy się tylko do jabłka i wody. Trzeba będzie zabierać swoje jedzenie... Poszłyśmy na dwór, korzystać ze słońca. Usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy dyskutować o dekoracjach na imprezę. Tuż przed nami zatrzymał się czarny samochód i wysiadł z niego wysoki, przystojny blondyn.
Było w nim coś tajemniczego, groźnego, ale jednocześnie pociągającego. Spojrzał w naszą stronę i na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Patrzył mi prosto w oczy, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Minął nas i poszedł w stronę szkoły.
- Kto to jest? - zapytała Caroline.
- Nie mam pojęcia - szepnęłam. Wciąż byłam pod wpływem jego zielonych oczu.
- Ja też nie wiem, ale wyczuwam jakieś niebezpieczne wibracje...
- Och, Bonnie nie zaczynaj znów!
- Ale czego? - zapytałam. Co za wibracje?
- Pani Bennet powiedziała jej, że jest czarownicą, a Bonnie jej uwierzyła.
- To prawda?
- Tak. A Caroline mi nie wierzy. Po treningu idziemy do Eleny. Pokażę wam, że mówię prawdę - powiedziała i poszła. - Nie idziecie?
- Jeszcze jest przerwa.
- Nie - i w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Spojrzała na zegarek - powiedziała blondynka i poszła ze mną do szkoły. Na biologii nauczycielka posadziła nas od najniższych do najwyższych. Jak w podstawówce. Ale był plus. Siedziałam obok tego nowego chłopaka. Nauczycielka kazała mu się przedstawić. Wyszedł niechętnie na środek klasy i powiedział głębokim, spokojnym głosem:
- Nazywam się Stefan Salvatore. Przeprowadziłem się tu z Włoch. Interesuję się futbolem i muzyką.
Matt i Tyler od razu się ożywili. Oni należą do szkolnej drużyny i w tym roku potrzebują jednego gracza. Stefan zajął swoje miejsce, cały czas zerkając w moją stronę. Patrzył, jakby chciał poznać moje myśli i miałam wrażenie, że mu się to udaje. Zadzwonił dzwonek i wszyscy ruszyli do drzwi. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam zielone oczy.
- Hej, jestem Stefan. Oprowadzisz mnie po szkole?

_________
I jak? Może być na początek? 
Jeśli macie jakieś uwagi to piszcie śmiało :)
I jeszcze pytanie: Pisać tylko z perspektywy Eleny czy też innych bohaterów? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz